środa, 23 września 2015

Rozdział 3

~*~
   Rozejrzał się dookoła i nie wiedział za bardzo za co zabrać się najpierw. Zająć miejsce? Zamówić drinka na rozluźnienie, czy może zagadać do kogoś? Tak, zagadanie do kogoś na pewno jest wspaniałym pomysłem biorąc pod uwagę, że większość go tutaj pozna od razu. To ryzykowne. Zapragnął wtedy, by choć na godzinę przestał być sławnym piłkarzem, a stał się normalnym kolesiem. Może wystawienie ogłoszenia o wypożyczeniu jakiejś zwyczajnej osobowości będzie dobrym posunięciem?
   Ostatecznie zrezygnował z zagadaniem do kogokolwiek i udał się do baru. To było najpewniejsze. Jakiś napój alkoholowy na rozluźnienie jest wręcz wskazany. Co z tego, że przyjechał samochodem? Po jednym małym drinku nic mu się nie stanie. Podszedł, więc do barmana i poprosił o najlepszą mieszankę jaką mają. No co? Może sobie na to pozwolić. Młody mężczyzna za ladą gdy tylko usłyszał prośbę piłkarza, podniósł brwi do góry i rzucił wszystkie inne czynności w kąt. Teraz przecież stoi przed nim sam Robert Lewandowski. To jemu należy się pierwszeństwo.
   Polak usiadł na wysokim krześle i oparł się rękoma o blat oraz po prostu czekał. Rozglądał się dookoła i co widział? Praktycznie szczęśliwych ludzi, którzy przyszli się tu zabawić. Też tego chciał. Też chciał się zabawić, ale ciągle czuł wewnętrzny protest. "Nie możesz, Robert!", "Co by Ania na to powiedziała?". Ciągle to słyszał i nie bardzo umiał nad tym zapanować. Ania nie żyje i on to doskonale wie. Ona by się ucieszyła, gdyby zobaczyła, że powrócił stary Lewandowski. On sam za sobą tęskni.
   Gdy właśnie oglądał się na boki, obok jego krzesełka przechodziły dwie, skąpo ubrane blondynki. Nie zamierzał się na nich skupiać, ale pech chciał, że jego oczy się na nich zatrzymały. Nieumyślnie. Na chwilę. One akurat zauważyły tę jedną chwilę. Zmierzyły go od razu od stóp do samego czubka głowy. Rozpoznały go. Zachichotały lekko, by wydawać się na niewinne dziewczyny, ale jednocześnie znacząco się wypięły, by światowej sławy napastnikowi, ukazać swoje wdzięki. Robertowi to w żaden sposób nie imponowało. Wręcz przeciwnie, bo był lekko zniesmaczony ich zachowaniem, ale czego mógł się spodziewać po tutejszym towarzystwie. Pokręcił tylko głową z niedowierzaniem i odwrócił ją w stronę baru. Akurat barman podchodził do niego z napojem.
- Proszę - powiedział. - Mam nadzieję, że będzie smakować.
   Lewy tylko się do niego uśmiechnął i chwycił do tyłu po portfel. Wyciągnął go z tylnej kieszeni i już chwycił za banknot, który powinien pokryć wartość drinka.
- Nie, nie, nie - zaprzeczył szybko mężczyzna, bo zauważył zamiar Lewandowskiego. - Dla pana Roberta na koszt firmy - dopowiedział.
   Nie spodobało się to mu. Nie lubił być wyróżniany w taki sposób. On jest przecież normalnym człowiekiem, który wyszedł się trochę zabawić. Dlaczego, więc nie musiał płacić? Czy to tak wiele?
- Proszę przestać - zaprzeczył i podał wysokiej wartości banknot. - A tu napiwek - dołożył taki sam papierek dla barmana i odszedł.
   Usłyszał jeszcze tylko dziękuję ze strony młodego pracownika. Schował skórzany portfel do kieszeni i udał się na miejsca siedzące. Mógł stamtąd obserwować każdego uczestnika zabawy. Bo w sumie, co innego? Bawić się? Może gdyby był z kimś znajomym, na przykład z Marco, czy Mario, albo z kimkolwiek z drużyny. Ale nie. Był sam. Westchnął tylko głośno i oparł się mocniej o oparcie fotela, na którym siedział. Nie planował się ruszać przez najbliższy czas. Tak wygląda jego zabawa. To już i tak wiele.
- No i gdzie jest to przeznaczenia, co Wiki? - pytał się w duchu.

   Siedział już tak dobre pół godziny. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Przez cały ten czas Robert był rozchwytywany, przez kibiców i przez dziewczyny, które nie mogły sobie odpuścić podrywania sportowca. Irytowało go to i nie mógł zrozumieć, dlaczego w tych ludziach nie ma czegoś takiego jak empatia. Zezłościł się i odruchowo sprawdził swoją tylną kieszeń. Zamarł. Poklepał jeszcze raz swoje pośladki, upewniając się, że jego zmysł dotyku jest prawidłowy. Znowu to samo. Nie było go tam. W jego kieszeni brakowało portfela, w którym przecież było wszystko. Zdenerwowany wstał gwałtownie i powtórzył czynności sprawdzania, czy aby na pewno się jeszcze nie pomylił. Przecież alkohol mógł mu namieszać. Niestety, ale tym razem jego mózg dział poprawnie. Portfel przepadł. Nie było go tam. Na pewno mu wypadł gdzieś na sali, albo co najgorsze, ktoś mu go ukradł. Ale co się dziwić? Tak to się kończy, jak trzyma się takie rzeczy w tylnej kieszeni spodni. Tylko największy idiota tak robi w tak publicznym miejscu. Tak, Robert. O tobie mowa. Przecież tam było wszystko. Dokumenty, kilka banknotów i kilka innych świstków, z którymi aktualny posiadacz znaleziska mógłby zrobić dosłownie wszystko. Bez tego portfela Robert jest zgubiony.
   Nie chciał tracić ani chwili i musiał jak najszybciej pojechać do banku i zablokować wszystkie numery kont. Musiał działać, bo nie wiadomo kim jest dokładnie znalazca i czy w ogóle ktoś taki jest. Możliwe, że portfel leży gdzieś na sali i czeka na Lewego, ale nie warto ryzykować w takiej sytuacji. Teraz liczy się czas, bo równie dobrze już jakiś imprezowicz może wypłacać pierwsze pieniądze z konta.
   Ruszył się z miejsca i szybkimi krokami powędrował do wyjścia. Gdy powoli zmierzał do drzwi wyjściowych, usłyszał jak ktoś woła jego imię. Zignorował to, bo miał wrażenie, że to tylko jego bujna wyobraźnia. Ale o dziwo wołanie się powtórzyło. Wtedy już nie miał wątpliwości i odwrócił się gwałtownie, że prawdopodobnie obiekt, który go wołał wpadł na niego. Nie widział jej twarzy, ale... tak jej. To była dziewczyna o długich, brązowych włosach, które teraz prezentowały się, jak lekko podkręcone. Wtedy odkleiła się od piłkarza i można było już ją oceniać. Dziewczyna... hm... Teraz wygląda bardziej na kobietę. Jej wiek jest możliwe, że równy z wiekiem Roberta. Jej ciało zdobiła czarna sukienka, która opinała ją lekko po bokach, ale rozciągała się ku udom. Na stopach nosiła wysokie szpilki tego samego koloru, co sukienka. Na jej szyi natomiast wisiał piękny i jednocześnie skromny naszyjnik w kształcie litery "L". Ta tajemnicza kobita była pierwszą osobą płci pięknej, która nie ubrała się jak panna lekkich obyczajów. Wyglądała właśnie tak, jak Robert lubi. Skromnie, a jednocześnie z pazurem.
- Przepraszam - wydukał, jak ocknął się. - Nie zauważyłem cię.
- Nie szkodzi - odezwała się swoim głosem, który brzmiał, jakby należał do jakiejś lektorki. Był idealny. - To ja nie uważałam.
- Ale to ty mnie wołałaś? - zapytał wracając do poprzedniego tematu.
- Tak, to byłam ja - przyznała się i po raz pierwszy ukazała swoje idealne, proste i śnieżnobiałe zęby. - Ale muszę się upewnić, że rozmawiam z Robertem Lewandowskim - zagadała tajemniczo.
   Lewy nie za bardzo zrozumiał, dlaczego ma się niby upewniać. Brzmiał to dla niego i wyglądało co najmniej dziwnie. Zmarszczył lekko brwi i popatrzał badawczo na towarzyszkę.
- Nie rozumiem?
- Jesteś Robert Lewandowski? - pokręciła najpierw głową z uśmiechem i potem odpowiedziała mu na pytanie.
   Wtedy pomyślał, że to zwyczajnie jakaś fanka, która dojrzała go gdzieś w tłumie, a teraz zwyczajnie zabiera mu cenny czas.
- Tak, ale przepraszam bardzo, bo nie mam teraz za bardzo czasu i muszę natychmiast się znaleźć gdzie indziej - wytłumaczył i już miał odchodzić, ale jego towarzyszka ponownie go zaskoczyła.
- Szkoda, bo myślała, że będę mogła zwrócić ci portfel, który znalazł się w moim posiadaniu, ale skoro się śpieszysz, to chyba jednak zaopiekuję się nim w odpowiedni sposób - powiedziała i wyciągnęła zgubę oraz pomachała nią przed nosem polskiego napastnika.
   Roberta w tamtym momencie ogarnęła istna radość. Normalnie, jakby za jednym psyknięciem palca wszystko, co złe zniknęło. Dawno się tak nie czuł. Chciał się nawet po prostu rzucić na nią i ścisnąć najmocniej, jak tylko by mógł, ale wyszedłby na jakiegoś wariata, a lepiej pozostawić jakieś lepsze wrażenie.
- Skąd?! Nie wierzę, że go znalazłaś! - krzyczał ciesząc się, a brunetka widząc radość u piłkarza, sama się uśmiechnęła i podała mu portfel. - Właśnie miałem jechać do banku i karty zablokować. Dziękuję. Nawet nie wiem, jak mogę się odwdzięczyć.
- Następnym razem lepiej go pilnuj, już raczej na mnie nie trafisz - podniosła kąciki ust.- I nie musisz mi się odwdzięczać.
- Może jednak dasz się zaprosić na drinka? - zaproponował, chociaż sam nie wierzył, że to zrobił i dał radę. Zazwyczaj ostatnio uciekał od nowych znajomości, a szczególnie od osób poznanych w nocnym klubie. Teraz jednak nie umiał inaczej. Musiał. Po prostu musiał podziękować jakoś nieznajomej. Wymaga tego zwyczajnie kultura, a po za tym, co on ma lepszego do roboty? Przyszedł się tu w końcu trochę pobawić. - W ramach podziękowań.
   Brunetka bardzo się zdziwiła, a ukazała to podnosząc brwi do góry.
- No nie wiem... - powiedziała i potarła palcem swoje usta, które były pomalowane na czerwono. - Tylko jednego?
- No jeśli to cię namówi, to wtedy tak. Tylko jednego - zaśmiał się zgadzając.
   I poszli. Robert zaczął prowadzić nieznajomą do miejsca, gdzie siedział wcześniej, ale ona zaproponowała, że wynajęcie jakiejś ustronnej loży z dala od innych będzie lepszym pomysłem. Tak też zrobili i Robert wypożyczył miejsca dla nich. Kobieta oczywiście chciała dołożyć się, ale Lewy nie pozwolił jej.
   Zasiedli z drinkami, które dostali wcześniej i jakoś zaczęli rozmawiać. To Robert głównie pytał, a tajemnicza osoba odpowiadała. Dowiedział się też, że ma na imię Lauren i pracuje w swojej własnej firmie, która zajmuje się marketingiem. Więc nie ukrywał zdziwienia, że taka osoba na wysokim stanowisku poszła na imprezę.
- Wiesz... jestem jeszcze młoda. Mam dopiero 26 lat i nie w głowie mi siedzenie przed ekranem komputera. Czasami dobrze jest się pobawić - wyjaśniła i popiła drinka. - Może teraz moja kolej? - zaproponowała.
- Kolej, ale na co? - zmarszczył brwi.
- Ciągle zadajesz mi pytania, więc chyba teraz moja kolej, co? - odpowiedziała.
   Robertowi, aż zrobiło się głupio. Możliwe, że swoim ciągłym wypytywaniem zniechęcił do siebie dziewczynę. Wydawała się taka normalna. Inna niż te wszystkie, które cały czas do niego leciały i kleiły się. Była taka zwykła. A on chciał po prostu ją poznać. Nic więcej. Wyszedł na głupka.
- Przepraszam... Zachowałem się jak kretyn, zadając ci ciągle jakieś pytania. Nie tak miało to wyglądać.
- Nie szkodzi - zaśmiała się. - Ludzka ciekawość. Ale ja też chciałabym wiedzieć, co tu robisz? A do tego sam.
- Powiedźmy, że przyszedłem się trochę odstresować. Chłopaki nie mieli czasu, bo byli zmęczeni, a po za tym mają też swoje życie, sprawy i rodziny - opowiedział.
- A ty? Ty nie masz swojego życia, spraw i rodziny?
   Kurde. Ta kobieta jest pierwszą osobą, która zadała tak... dziwne i niemożliwe na odpowiedzenia pytanie.
- No ja... tak jakoś wyszło...
   Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Po raz pierwszy spotkał się z osobą, która nie patrzy na to, czy jego żona żyje. A może ona zwyczajnie nie ma świadomości? Może zna Roberta, ale nie za historii. Dziwne. Robert coraz bardziej czuje się zagubiony i chyba żałuje, że postanowił zaprosić ją. Teraz chciał jak najszybciej zakończyć to spotkanie i nigdy więcej się nie spotkać. Tak szybko ją skreśla? Szybko. Serio.
- Wiesz... trudno na to wszystko jednoznacznie odpowiedzieć. Wszystko jest dziwne.
- Nie wątpię. Strata żony na pewno była dla ciebie ciężka. Rozumiem, że nie chcesz o tym mówić. W porządku.
   Zaraz, zaraz. Wychodzi na to, że ona zna go lepiej niż mu się wydawało. Ale dlaczego, więc zaczęła ten ciężki dla niego temat?
- Czyli wiesz o mnie więcej niż mi się na początku wydawało. Chciałaś żebym się przed tobą otworzył? Chciałaś mnie poznać, czy co osiągnąć?!- podniósł głos.
- Temat żony jest dla ciebie trudny, ale to nie znaczy, że masz na mnie krzyczeć - broniła się, ale Lewego, jakby to jeszcze bardziej zdenerwowało.
- Zdawało mi się, że pracujesz w marketingu, a nie w psychologii. Jakoś nie mam ochoty na zwierzanie się obcej osobie - odburknął.
- Nie chce byś się mi zwierzał, ale zaciekawiłeś mnie, a raczej to, że tu jesteś. Sam.
   Przekręcił głowę, jakby chciał się lekko uspokoić, a może nawet i uniknąć tego przeszywającego wzroku nowej koleżanki. Ciekawiła go, ale i jednocześnie strasznie zirytowała. Ta jej straszna ciekawość odnośnie jego żony. a jednocześnie dość duża obojętność. W sumie sam zadawał dużo pytań, ale nie na temat jej prywatnych spraw. To trochę za daleko, jak na niego.
   Nagle wezbrał dużo powietrza do płuc i postanowił się odezwać.
Moja żona umarła, matka próbuje wmówić, że jestem do niczego, a do tego straciłem miejsce w składzie. Co innego mam robić? - wypowiedział z trudem i jednocześnie z bólem.
-Napić się do nieprzytomności.
-I chyba tak zrobię - odparł popijając resztki drinka, a następnie odłożył go głośno na stół.
-Mogę z tobą? - zaproponowała.
   Robert ze zdziwieniem popatrzał się na kobietę, która jakby nigdy nic utrzymywała z nim zwyczajny kontakt wzrokowy. Wtedy już kompletnie się pogubił. 
- W sumie... co nam szkodzi... - odparł i już wyjął portfel z kieszeni, a Lauren położyła rękę na jego, jakby chciała go powstrzymać. 
- Tylko zastanów się, co ci to da. Czy naprawdę jest potrzebny ci alkohol zamiast pomocy? Zastanów się Robert - dodała tajemniczo oraz również się tak uśmiechnęła. 
    To, co stało się potem chyba nikt by nie zgadł. Ona odeszła. Po tych słowach, co wypowiedziała po prostu zabrała swoją torebkę i poszła. Gdzie? Dokąd? Z kim? Nie wiedział tego, ale to, że zostawiła go samego i do tego po takich słowach jest co najmniej dziwne. Nie spodziewał się takie posunięcia i nie wiedział, jak ma się zachować. Również odejść? Upić się tak jak, co najdziwniejsze, sama zaproponowała? A może jednak posiedzieć jeszcze i wypić z dwa, a może trzy drinki? 
   Miał kompletny mętlik w głowie spowodowany, przez nieznajomą. To jest najdziwniejsze. Wie tylko, jak się nazywa i koniec. Już prawdopodobnie nigdy jej nie spotka, bo nie pozostawiła po sobie nic oprócz mocnego zapachu perfumów. 
   Głośni westchnął i oparł się mocnej o krzesełko. Wtedy postanowił, że uda się jednak do domu. Może ta kobieta była jakimś znakiem, który coś oznacza? Nie chciał się dłużej nad tym zastanawiać i podobnie, jak koleżanka, odszedł do wyjścia. Odnalazł zaparkowany samochód i odjechał do swojego domu. Oprócz tych drinków nic więcej nie wypił, więc uznał, że może prowadzić. W domu znalazł się po 23 i od razu zasnął. A śniła mu się ta kobieta....

~*~
   Wysoka blondynka chodziła w kółko po swoim pokoju i czekała na swojego chłopaka. Po treningu miał pojechać tylko do rodziców, którzy chcieli by pojawił się u nich, ale tylko na chwilę. Teraz jest już 22, a jego dalej nie ma. Telefon ma wyłączony, a mimo to Ann próbuje się do niego dodzwonić od dobrej godziny. Jednak w słuchawce głos odpowiada ciągle, że abonent chwilowo niedostępny. Bała się, ale próbowała tego nie okazać, bo w pobliżu znajdowała się jej córka, która co chwila pytała się, gdzie jest tata. Kathrin nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Nie wiem jest chyba średnią odpowiedzią do dziecka. Więc w najbardziej nadającej się okazji, zabrała dziewczynkę i poszła ją umyć w wannie, a następnie położyła spać. Diana zasnęła praktycznie od razu, co było Ann - Kathrin naprawdę na rękę. Zeszła na dół i usiadła w kuchni, gdzie zaparzyła sobie herbatę na uspokojenie. W czasie, gdy woda się gotowała Ann postanowiła zadzwonić do rodziców Mario. Mogła wpaść na to wcześniej, ale niestety nie odebrali. Możliwe, że już spali. Z tego, co wie, oboje wstają dość wcześnie do pracy, a na noc wyciszają telefony, by im nie przeszkadzało.
- Gdzie jesteś, Mario...? - mówiła do siebie.
   Chciała zadzwonić do innych, do kolegów, ale jak to będzie wyglądać, że szuka swojego chłopaka? Po za tym jest już naprawdę późno. Gdy tylko wypiła zawartość kubka, postanowiła udać się do sypialni, Nie miała zamiaru spać, ale gdy po kilkunastu minutach zmęczenie okazało się silniejsze, przysnęła. 

   Obudziła się, gdy na budziku widniała godzina 9.00. Gdy tylko ocknęła się bardziej, przypomniała sobie o wczorajszej nocy i sytuacji z piłkarzem. Szybko się zerwała i wyszła na korytarz, a już tam usłyszała dźwięki dochodzące z dołu. Były to odgłosy stukania szklanek oraz szurania krzesełkami. Tak, to raczej na pewno powinien być on. Ann od razu poczuła wielką ulgę, ale gdy ta ulga minęła, pojawiło się uczucie skrzywdzenia i złości. To ona martwi się całą noc, a ten jakby nigdy nic przychodzi nie nie ma ochoty na wyjaśnienia?
   Kobieta od razu weszła do pokoju swojej córki, która już nie spała, a bawiła się pluszowym misiem, który dostała właśnie od dortmundzkiego pomocnika. Wzięła ją na rękę i powoli udawały się do kuchni. Siedział tam. Siedział i grzał sobie kawę oraz zajadał się kanapami. Na pewno ją usłyszał, ale nie spojrzał się w jej oczy. Jak ona mogła się wtedy poczuć? Okropnie. To można nazwać nawet upokorzeniem, ale nie dawała sobie tego jeszcze poznać.
- Idź się skarbie chwilę pobaw, a ja zrobię śniadanko - powiedziała do córki, a następnie odłożyła ją na podłogę w salonie, gdzie było kilka zabawek. 
   Mała od razu złapała za swoje ulubione lalki i już nic więcej dla niej się nie liczyło. Była modelka zostawiła ją, ale będzie miała ją cały czas na oku. Teraz czas na Mario. Przeszła korytarzem i stanęła w progu. Akurat tak się złożyło, że przez moment widziała siebie w lustrze. Tylko moment i tyle jej wystarczyło. Była ubrana w wczorajsze ciuchy, a do tego rozczochrane włosy, która porozrzucane były na wszystkie strony. A wisienką na torcie był rozmazany makijaż wraz z podkrążonymi oczami. 
- Pięknie Ann... - pomyślała. 
   Jednak teraz istotny by Mario i to co się z nim działo. Jak wczoraj się o niego bała, tak dzisiaj była na niego po prostu wściekła. 
- Mogę liczyć na jakieś wyjaśnienia? - zapytała. 
____________________________________________________________
CZEŚĆ KOCHANE! 
Dzisiaj jestem z rozdziałem szybciej, ale i tak można było dodać go wcześniej, ale jest :) 
Jak się podoba? Zadowolone? 
Dzisiaj trochę krótszy niż zazwyczaj, ale dzieje się, prawda? Nadchodzące rozdziały są równie intensywne, więc mam nadzieję, że będziecie zadowolone i już nie możecie się doczekać!
Szczególnie zależy mi na opiniach na temat nowej postaci. Jakie jest Wasze zdanie o Lauren? :)

Co zrobił wczoraj Lewy to ja nie wiem :DD
Mistrzostwo i przyznaję mam ból dupy... Zazdroszczę Bayernowi, ale lider jest tylko jeden! Dzisiaj tylko 3 punkty :))

10 komentarz = następny rozdział?
Możemy się tak umówić? 

Pochwalcie się jak tam w szkołach? 
Macie wycisk, czy raczej jest luźno? :D
Do następnego ♥

5 komentarzy:

  1. Nie wiem co mam teraz napisać... Czekałam cały ten czas na kolejny rozdział i nie mogłam się go doczekać, a po jego przeczytaniu w mojej głowie panuje kompletna pustka.
    Może zacznę od tego, że rozdział jest wspaniały i niezwykle tajemniczy. Lauren odniosła się do Roberta z pewnym dystansem. Zaczęła temat jego żony, mimo iż tak naprawdę wiedziała, że będzie to dla niego bardzo trudne. Wg mnie zrobiła jednak dobrze. Pociągnęła za sznurek i worek się rozwiązał. Nie powiedział jej wiele, bo nie zdążył, ale jestem pewna, że gdyby ona nie odeszła a po prostu ciągnęła tę rozmowę dalej w ten sam sposób, Lewy wylałby z siebie resztki złości i goryczy. A więc nowa bohaterka na plus =D
    Co do tej sytuacji z Mario i Ann nic właściwie nie jest jasne, więc czekam na nexta, który mam nadzieję wyjaśni wszystko, bo nie ukrywam, że bardzo mnie tym zaciekawiłaś.
    To co wczoraj zrobił Robert jest niesamowite. Patrząc na ten mecz przecierałam oczy ze zdziwienia. Chciałoby się rzec "Tańczący z Wilkami 5" Lewy pięć bramek, Götze dwie asysty... Czego chcieć więcej...? Może tego, aby to wszystko wydarzyło się w barwach BVB, bo to przecież dzieci Borussii... Nie ukrywam, że bardzi mi tego brakuje... Ale my dzisiaj mamy mecz do wygrania i najwyższy czas na to aby znowu przepędzić Bayern na drugie miejsce. Jeden dzień na fotelu lidera powinien im wystarczyć XD
    O szkole nawet nie chce mi się pisać. Właściwie to powinnam teraz wkuwaćz fizyki, ale czytanie twojego bloga jest o wiele przyjemniejsze, więc sorry fizyka musi poczekać...
    Czekam na kolejny, kochana.... Ja chcę więcej, więcej i więcej... ;***
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mnie to najbardziej boli... Że oboje byli w Borussii, a już za chwile ponownie się zmierzą z Dortmundem...
      Zawsze będę miała za złe Zorcowi i Watzke, że nie zatrzymali Roberta 😢
      A co do szkoły, to ja na razie nie narzekam. Aktualne leżę w łożku i leczę się, ale jeśli chodzi o sprawdzimy, kartkówki, toczkę mogę narzekać 😂
      Mialam ich może tylko z 3, z czego dwie były z angielskiego, gdzie każdy miał praktyczne 100% 😂
      Albo u nas nie patrza na prace domowe i nie za często je zadają, chyba że chodzi o przedmioty, które w drugiej klasie bedą rozszerzone, to tak, czyli polski, historia, języki 😊
      Ja nie narzekam i jestem zadowolona ze szkoły, ale zobaczymy co bedzie dalej 😂😂
      Dziękuję i ściskam 😍

      Usuń
  2. Hej kochana!
    Cudny rozdział! <3 Myślałam, że czekam na ten rozdział wieki...W końcu jest:D Faktycznie, zaczyna się dziać! I to bardzo ciekawie, troszkę tajemniczo, bo na dobrą sprawę nic nie wyjaśnia, ani sytuacji Roberta, ani Mario.
    Do rzeczy!
    Tak, nowa bohaterka zdecydowanie na plus! Wielki plus! Bardzo mi się spodobała! Zapowiada się ciekawie! Myślę, że będzie dobrą przyjaciółką dla Lewego, może kiedyś kimś więcej? Czas pokaże!
    Co do Mario..Ten znowu coś świruje...Biedna Ann i jeszcze mała Diana...a Mario dzieciak..nie wiadomo co po nocach odwala...Ehh..Czy ten związek ma przyszłość? Będzie maglowanie Mario, oj będzie... Będzie się działo, będzie głośno, nie będzie radośnie, znów się pokłócimy przez całą noc xdddd
    Robert...Z jednej strony chciało by się powiedzieć "wow, szacun" a z drugiej "dziadu ty, zaraz ci kopa zasadzę!" :D Nie ma prawa detronizować Borussii choć na godzinę! Wierzę, że dzisiaj BVB pogoni ich z niedozwolonego miejsca w tabeli i będą tam, gdzie być powinni. Widząc skład:Marco,Auba, Miki, Shinji...będzie ciekawy mecz! Musimy wygrać-nie ma innej opcji! Chłopaki dadzą czadu!
    Szkoła? Nie pytaj...Właśnie jestem w trakcie pisania wypracowania na polski...A czytam twojego bloga. Będę siedzieć do nocy... :( A miałam ambicje jeszcze na pisanie rozdziału do siebie na bloga..mówi się trudno, ledwo się żyje:D
    Czekam na kolejny, już nie mogę się doczekać!!!
    A korzystając z okazji zapraszam do siebie na bloga, bo powoli zaczyna się coś dziać! :)
    Buziaki!:***
    I dużo dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu dotarłam. ;)
    Nie masz pojęcia, jak bardzo mi się podoba powyższy rozdział! :D
    Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdział i bardzo się ucieszyłam, kiedy w końcu się do niego "dosiadłam". :)
    No, ale do rzeczy. ^^
    Lewy w klubie... Miałam nadzieję, że w końcu się rozluźni, że w końcu się odpręży... Nie do końca tak wyszło. W sumie, nie dziwię się, że tak pogardliwie patrzył na dziewczyny, które chciały skończyć z nim w łóżku. Ja również jestem osobą, która mówi "nie" kobietą "lekkich obyczajów". Takie panie nie mają chyba za grosz szacunku do siebie. No, ale to nie jest najważniejsze. To co istotne miało miejsce chwilę później. :D
    Jak może być tak nieodpowiedzialnym i trzymać portfel w tylnej kieszeni? I to jeszcze w miejscu takim jak to. W miejscu skupiska ludzi. Skrajnie nieodpowiedzialne. Ale w tym momencie cieszę się, że ten portfel spoczywał w tylnej kieszeni. ^^
    Lauren... podoba mi się ta osóbka.
    Sam fakt, że zwróciła Robertowi jego własność i to, że nie pokusiła się, by zabrać choćby jeden banknot pokazuje, że jest fantastyczną osobą. :D
    Podobała mi się ich rozmowa, ale sądzę, że Robert nieco zbyt emocjonalnie podszedł od tematu Anki. Jednakże nowo poznana dziewczyna zareagowała nadzwyczaj spokojnie. :) Robert to poczuł jej spokój i nieco otworzył się na rozmowę. Miała rację, że w alkoholu nie można zatapiać w alkoholu. On nie jest najlepszym rozwiązaniem. Zdziwił mnie fakt, że tak normalnie odeszła. Zaintrygowała mnie. Roberta z resztą też.
    A co z Mario? Dlaczego nie wrócił do domu na noc? Ann mogła się denerwować i tak też było. O.O Nie dziwię się, że się wkurzyła! Ona odchodzi od zmysłów, a on wraca nad rańcem jak gdyby nigdy nic. :/
    Czekam na kolejny!
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. WRESZCIE. Wreszcie udało mi się do Ciebie trafić :p Ostatnio na własne życzenie robię sobie zaległości na blogach, bo mam problem z pisaniem konstruktywnych komentarzy, szczególnie do długich rozdziałów, dlatego tak zwlekam. Zła i podła ja :p
    Do rzeczy: Lauren, przynajmniej teraz, na początku, wydaje się tajemnicza, nie wiem... Nieprzewidywalna? Niby nie zna naszego Robercika, a nagle wyskakuje z pytaniem o jego żonę... Nie dziwię się jego reakcji, bo też nie wiem, co chciała przez to osiągnąć. Zażartować? Pokpić? Ani jedno ani drugie jej nie wyszło. No ale okazało się, że ma na Lewego zbawienny wpływ, więc może dzięki niej wreszcie się otworzy. No i wierzę, że to nie jest ich ostatnie spotkanie ;)
    A Mario... Postąpił jak ostatni głąb. Kochająca dziewczyna, malutka córeczka... A on znika na całą noc z wyłączonym telefonem. Dziwię się Ann, że cierpliwie czekała w domu, ale z drugiej strony, co miała zrobić? Natomiast co może dziać się z Götze, nie wiem do tej pory, ale czuję, że nie powie swojej dziewczynie prawdy i rozpęta tym burzę. No cóż, będzie się działo... ;)
    A te pięć bramek Lewandowskiego... No kurczę, fajnie, sukces, ale jak długo można o tym słuchać :o Serio, jako kibic BVB dostaję już białej gorączki :p
    Nic nie obiecuję, ale mam nadzieję, że jak dodasz następny rozdział, pojawię się szybciej, niż kilka dni po fakcie :p Pozdrawiam ♡

    OdpowiedzUsuń